Historia powołania, czyli tam i z powrotem… – świadectwo ks. Michała Dziewita
Pobożne posługiwanie najpierw ministranckie, potem lektorskie. Aktywne uczestniczenie w formacji grupy młodzieżowej. Od zawsze towarzyszące pragnienie, głos powtarzający „Pójdź za Mną”…!
To nie ta historia 😛
Denerwujące żarty w dzieciństwie na temat przyszłości. Kontrola graniczna podczas samotnej wyprawy z Obidzy do Białej Wody. Film w kinie, który podsuwa szalony pomysł na życie. Udowadnianie wszystkim w około, że można inaczej. Ukochana Szesnastka. Natrętna pokusa, która wciąż powtarzała „jeśli chcesz…”. Inna jeszcze „pokusa” o imieniu „Dobra”. Rewelacyjny czas na AGH WIMiIP. Tak zwany wyjazd na ryby z kolegą. Pewien DziQ. I później jeszcze dwie dziewczyny, które reanimowały obumierające serce. Beton. No i leżenie na dywanie pod Jego czujnym okiem.
Tylko kilka wybranych momentów – spośród wielu – w których odpowiedziałem Jezusowi: No dobrze 😉
W kontekście powołania tekst „dar i tajemnica” jest już nie tyle przewidywalny co wyświechtany. Jednak gdy na pierwszym roku w seminarium zostałem przymuszony przez Ojca Duchownego do przeczytania książeczki o tym tytule, zdałem sobie sprawę i zaakceptowałem fakt, że w momentach zwrotnych mojego życia będę czuł na karku tchnienie Tego, za którym mam iść.
Ale po kolei, od początku. Małemu dziecku często zadaje się pytanie „kim chcesz zostać w przyszłości?”. Jak większość chłopców w wieku 4-7 odpowiadałbym „piłkarzem”, „pilotem” (nie takim od telewizora), ale zawsze ktoś z bliskich ubiegał odpowiedź i wypalał: „on będzie księdzem”.
Taką symboliczną inicjację do samodzielności przeżyłem na wakacjach z rodzicami w Piwnicznej gdy sam, mając 12 lat, przeszedłem (tam i z powrotem!), będąc kontrolowanym przez Straż Graniczną (no bo dlaczego dzieciak kręci się sam po lesie?). Wydarzenie to samo w sobie nie miało znaczenia, ale nabrało go, gdy 12 lat później swoją inicjację w posługę w parafii podczas praktyk diakońskich przeżyłem w parafii Piwniczna. Dla mnie to nie był przypadek.
Na wakacjach, uradowany ukończonym gimnazjum, mając koszmary o niewiadomej rzeczywistości licealnej, poszedłem do kina na losowy film. Podczas filmu zadałem sobie pochopnie pytanie „A może zostać księdzem?”. Szybko odpowiedziałem sobie „Nie wygłupiaj się!”. Tytuł filmu, na którym byłem? „Karol, człowiek, który został papieżem”.
Zawsze dobrze było mi samemu, potem okazało się, że łatwo uzależniam się od ludzi. XXIV PPT – jak zacząłem chodzić tak przestać nie mogę; studia w Krakowie, będące dla mnie czasem budowania przyjaźni; od urodzenia mam 2 siostry, a w kapłaństwie zyskałem bardzo wielu braci; jeszcze mocniej pokochałem Kościół doświadczając Go w Pleśnej, a teraz przy Helenie.
Gdy zastanawiałem się co robić z życiem i z dziewczyną, mój katecheta – ks. Mariusz – powiedział mi tak: „Jezus niczego ci nie nakazuje, On tylko mówi: jeśli chcesz… to będę z tobą”. Więc zdecydowałem – wszyscy myśleli, że pojechałem na ryby z kolegą, a ja w tym czasie zdawałem egzamin wstępny do WSD w Tarnowie. Kiedy po 6 latach kładłem się na dywanie w Katedrze Tarnowskiej, patrzyłem Jezusowi z nadzieją w oczy. Tak święcenia kapłańskie przyjąłem wraz z 22 braćmi z rąk ks. Bpa Andrzeja podczas peregrynacji obrazu „Jezu, ufam Tobie”.
O reanimacji może serca innym razem 😛
Każdy moment życia, każda chwila to dar od Boga, bo jest szansą na szczęście. Tajemnicą jest, co zrobić by tak się stało. To taka zagadka od Boga, którą masz do rozwikłania. Możesz to zrobić z pomocą Tego, którego tchnienie możesz poczuć na karku… jeśli chcesz 😉
Ks. Michał Dziewit